Max Payne to pierwsza część trylogii, gdzie poznajemy właśnie prawdziwy początek historii Maxa...
Poza tym gra jest naprawdę wciągająca- choć ma swoje lata. Gdy pierwszy raz w nią zagrałem to spędziłem przy niej 3 godziny, ale miałem wtedy 8 lat i nie wiedziałem co dokładnie mam robić. Trzy godziny zajęły mi trzy misje... No o co kaman ludzie! Ośmiolatek nie wiedział o co chodzi w tej grze i nie był jeszcze rozwinięty w graniu i zajęło mi to tyle czasu... Teraz bez problemu mogę przejść całą grę w te 3 godziny...
Max Payne 2 to już druga część gry o, który nadal jest jakby to powiedzieć- w żałobie... Chociaż minęły lata od pierwszej części to Max nie umie się nadal pogodzić ze śmiercią jego rodziny i co chwila natrafia na nowe tropy...
Kiedy grałem w "dwójkę" to miałem 11 lat. Poza tym ta gra na początku wydawała mi się horrorystyczna, ponieważ na początku byliśmy w jakimś opuszczonym szpitalu, gdzie za mną goniły jakiś popapraniec w kominiarce! Ale więcej nie będę spoilerował, poza tym po raz pierwszy w serii Maxa Payne graliśmy nie tylko Maxem, wcielaliśmy się różnież w Monę Sax i dzisiaj jak o tym pomyślę; to w sumie to tak samo jak w GTA V (zapraszam do posta o tej grze: http://mojkulinarnyswiatograch.blogspot.com/2014/11/grand-theft-auto-5.html) Powiem Wam tak: Byłem już prawie szczęśliwy, że Max poukładał sobie życie, ale się zawiodłem... Jeżeli chcecie wiedzieć na czym- ZAGRAJCIE ;)
Mamy tutaj nowy, fajny tryb- czyli krycie się za ścianami i nowe bronie. W końcu zmienili ten głupi nawyk- wyciągania bazuki, czy granatnika z kieszeni; teraz jest to ograniczone, czyli nie można mieć za wiele broni przy sobie. Można mieć jedną broń szturmową i dwie poboczne. Poza tym pierwszy raz od czasów "jedynki" dali polskie napisy kinowe...
Więcej nic nie mogę powiedzieć na temat tej 3 części, bo ona jest trudna do opisu, ale jest warta zagrania! ;)
Głupie jest tylko to, że po jakimś czasie Max goli sobie głowę i nie mogę go odróżnić od Hitmana...
Pozdrawiam ;)
PS ZAPRASZAM DO ZADAWANIA PYTAŃ: http://mojkulinarnyswiatograch.blogspot.com/2015/01/q.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz